wtorek, 2 maja 2017

Wybory prezydenckie we Francji a kwestia wina

W najnowszym numerze „Terre de vins” znajdziecie wywiad z kandydatem na prezydenta Francji Emmanuelem Macronem. Rozmowa to bardzo na czasie, wybory już za kilka dni. Jak zagłosują winiarze?
Macron wychował się w kulturze wina. Jego dziadkowie nauczyli go, że nie należy mieć poczucia winy przy kieliszku czerwonego do obiadu: w końcu jest to silny antyutleniacz, więc chodzi tu o zdrowie! Rodzice zaś, oboje lekarze, nigdy nie kryli swojego uwielbienia dla tego najważniejszego produktu gastronomicznego Francji.
©CAPTURE D'ÉCRAN WWW.TERREDEVINS.COM

Może dlatego Macron w zeszłym roku tak zaciekle walczył o złagodzenie prawa Évin zakazującego reklam telewizyjnych (bezpośrednich i pośrednich) wszelkich napojów zawierających powyżej 1,2 % alkoholu. Prawo to doprowadziło do takich absurdów, jak sytuacja, w której prezydent Hollande odwiedzający region Szampanii nie pozwala sobie na wymówienie słowa szampan w telewizji. Zresztą, Hollande szampana po prostu nie uznaje, pogardliwie uważa go za trunek dla bogaczy. Sarcozy wina nie lubił, Chirac zaś wolał zdecydowanie piwo. Gdyby wygrał Macron, Francja wreszcie miałaby prezydenta, który wina lubi, pije, zna się na nich, a o możliwość promocji regionów winiarskich, apelacji i enoturystyki zamierza dalej walczyć. Jako były minister ekonomii widzi, że na tym polu Francja musi zdecydowanie dogonić Włochy, które już zrozumiały, że gastronomiczny element kultury i historii przekłada się na twardy pieniądz dla kraju.
Złagodzenie mocno krytykowanej francuskiej ustawy polega na uznaniu tekstów i programów poświęconych regionom winiarskim i enoturystyce za nienaruszające prawa Évin i tym samym rozwiązuje ręce dziennikarzy oraz pomaga winiarzom. 
W mini degustacji w ciemno zorganizowanej dla kandydata na prezydenta przez „Terre de vins” Macron udowadnia swoją znajomość produktu, którego tak broni. Bez trudu rozpoznaje białe Bordeaux, róż ocenia na Bandol (chodziło o Coteaux-dAix, ale odpowiedź była wystarczająco bliska), czerwone Bordeaux też nie sprawia mu problemów, choć sam prywatnie woli Dolinę Rodanu.
Macron uważa, że wino jest najlepszym ambasadorem Francji, a podczas oficjalnych spotkań odpowiednio nakryty stół i dobrane do potraw trunki są podstawą odpowiedniego wizerunku kraju. Szkoda tylko, że na opublikowanym przy wywiadzie zdjęciu ma problem z trzymaniem kieliszka. To musi być jednak jakieś nieporozumienie, które, mam nadzieję nie wpłynie na wynik wyborów!


Tekst powstał na podstawie wywiadu z Emmanuelem Macronem, który ukazał się w numerze 46. francuskiego magazynu "Terre de vin".

wtorek, 20 stycznia 2015

Miau Miau Nouveau

Oprócz wielu rzeczy, które lubię w Japonii dwie są mi naprawdę bliskie: miłość jej mieszkańców do kotów i miłość do wina. Japończycy byli w stanie oczywiście swoje uwielbienie dla wybrednych czworonogów oraz do wyrafinowanego trunku połączyć. Pan Sakura żyjący z kotem nie chce przecież popijać swojego caberneta samotnie! Na szczęście może dla pupila zakupić kocie wino Nyan Nyan Nouveau – w tłumaczeniu Miau Miau Nouveau. Bez alkoholu oczywiście, ale zrobione z ukochanego przez koneserów Bordeaux szczepu cabernet sauvignon z dodatkiem, a jakże, kocimiętki! Można? Można!



Oczywiście uznaję to za skrajną ekstrawagancję i nie wiem, co na to koty, ale dla poszukujących nowych smaków, podaję link sklepu tu.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Baranie jądra – jak to ugryźć?



Jakie wino ja dobiorę do jąder baranich? – to pytanie zadałam sobie dość przerażona na widok radosnego kucharza z miską pełną tego afrodyzjaku dla odważnych. Miało to miejsce na pewnym spotkaniu jedzeniowych wariatów, podczas którego każda z dwudziestu zaproszonych osób mogła gotować i pozwolić zjeść  innym to, na co miała ochotę. Ja natomiast starałam się do wszystkiego znaleźć jakieś połączenie z winem: przyniesionym przeze mnie, przez gości oraz zakupionym na miejscu. Nie wiedziałam, co będziemy jedli i w jakiej kolejności. To była szalona noc.
Kiedy w kuchni pojawiły się baranie jądra, zaczęliśmy oczywiście od żartów i mini sesji zdjęciowej z udziałem tych pierwszych, której efektów czytającym oszczędzę. Skupmy się więc na gotowaniu. Obróbkę tego produktu rozpocząć należy od zdjęcia dwóch błon, które to zajęcie podobno ciężko wykonywać jest mężczyznom, z natury w kwestii jąder bardzo wrażliwym. Kroimy je na półcentymetrowej grubości plasterki, posypujemy grubo zmielonym pieprzem, solą i marynujemy w czosnku i roztopionym maśle. Ostawiamy na pół godziny. Następnie smażymy około 10 minut (nie musimy już dodawać masła na patelnię). Możemy podlać białym winem i je zredukować. Posypujemy ziołami: kolendrą lub pietruszką oraz dymką i podajemy.

 
I wyglądem i smakiem przypominają przegrzebki.
Jakiego smaku się spodziewacie? Baranie jądra nie mają tego charakterystycznego intensywnego zapachu baraniny. Tak naprawdę gotowe danie pachnie mocniej masłem i ziołami, niż samym mięsem. W smaku powinny być cudownie miękkie. Przypominają konsystencją i nawet smakiem przegrzebki (czyli tzw. z polska sę żaki)!
Można podejść do nich z białym, pełnym winem, łączącym w sobie sporą kwasowość z maślanymi nutami beczki i pełnym ciałem. My mieliśmy na stole kupaż viogniera, rieslinga i chardonnay - ONA z 2009 roku od chilijskiego producenta Anakena. Rieslinga wkład w wino był super (kwasowość), chardonnay zaokrąglone beczką też, nut kwiatowych od viogniera do tego dania mogłoby nie być, ale ogólnie połączenie i samo wino na plus. Za to ta lekko gąbczasta struktura jąder, przypominające też nieco wątróbkę pasowała świetnie do drugiej butelki, którą z daniem sparowaliśmy – pinota (do dyspozycji mieliśmy Pinot Noir 2010 od Saracco).  Też miał trochę kwiatów w nosie, ale jego nuty mokrej trawy, ziół, grzybów oraz delikatna struktura świetnie pasowały do jąder barana. 

 
Pasowało.
Podsumowując:
- jądra baranie przyrządza się łatwo
- pachną subtelniej niż baranina
- smakują jak przegrzebki i mają coś z konsystencji wątróbki
- zrobione na maśle z ziołami dobrze smakują ze zrównoważonym, beczkowym chardonnay oraz pinot noir

czwartek, 8 stycznia 2015

O musztardzie, serach i winie

Rano budzi mnie słońce. Wychodzę na mały balkonik, mrużę oczy, czuję ciepło na twarzy, intensywny  zapach ziemi, delikatny powiew wiatru. Jestem w Langhe, przede mną wzgórze Serralunga, pod moimi stopami winorośl. Za chwilę czeka mnie drugie najlepsze śniadanie, jakie kiedykolwiek jadłam. A wszystko dzięki piemonckiej musztardzie zrobionej przez przemiłą gospodynię  I Grappoli.

Widok marzeń.


Musztarda to dla nas „ostra przyprawa do mięsa i sosów, sporządzana ze zmielonych nasion gorczycy” (Słownik Języka Polskiego, PWN). Włoska mostarda przypomina naszą konfiturę, a mostarda piemontese czyli cugnà (czyt. kunia) robiona jest z winogron (a dokładnie moszczu), fig, jabłek, gruszek i orzechów laskowych.  La cugnà to wspomnienie letniego słońca, to aromatyczna jesień i piemonckie smaki zamknięte w słoiczku. Jak to zwykle bywa w regionie słynącym z produkcji wina, mieszkańcy starają się zawsze wykorzystać wszystko, co z winogronami oraz winem związane. Tu dokładają jeszcze jeden element – najlepsze na świecie, piemonckie orzechy laskowe. Najlepiej w całości!

 
Jak zatrzymać ten smak?

Cugnà to coś co komponuje się najwspanialej z serami. Rano można ją zjeść z chrupiącą bułką i świeżym kozim serem. Wieczorem podać do talerza serów i zobaczyć, jak pięknie komponuje się też z francuskim comté i roquefortem. Powinna być słodka, ale z subtelnymi nutami goryczy, o nieco przypalonym smaku podkreślonym orzechami. 

Cugnà i kozi ser -nic więcej nie trzeba.


Podaję  ją do prostych naleśników wypełnionych trzema serami: kozim, brie i roquefortem. Pasuje do niej wino, które raczej niełatwo pogodzić z tym, co na stole, ponieważ jest solistą o bardzo silnym charakterze – amarone. Lecz w tym przypadku jego słodycz ciemnych owoców leśnych rozgrzanych słońcem, będących na granicy eksplozji od cukru, połączoną z kawową goryczką beczki pasuje do tej włoskiej "musztardy", jak zgubiony na balu bucik do Kopciuszka. Może i jest nieco słodko i tandetnie, ale czujesz się z tym połączeniem dobrze i bezpiecznie. Jeszcze bardziej smaki na talerzu zintegrują się z porto – najlepiej dziesięcioletnim lub starszym tawny, które kocha nuty karmelowo-orzechowe podbite słonością.


Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby musztardę z winogron zrobić w domu.

Dobrze ją mieć.



Oto składniki:
2 kg winogron (najlepiej dolcetto lub nebbiolo, jeśli jesteśmy w okolicy!)
500 g jabłek
500 g fig
500 g gruszek
5 goździków
100 g orzechów laskowych


Owoce z dodatkiem przypraw gotujemy długo, na małym ogniu. Orzechy dodajemy na samym końcu, w całości. Gotową mostarda piemontese możemy przechowywać latami.